Nowa generacja nie jest dla każdego. Co się kryje za nieobecnością konsol Sony na półkach sklepowych?
PlayStation 5 to jeden z najgorętszych produktów zimy 2020/2021. Brak jego dostępności jest spowodowany wieloma czynnikami. Oczywiście, podstawą jest zbyt wysoki popyt, nieadekwatny do podaży. Jednak warto przyglądnąć się temu, dlaczego te dwa parametry są na takim poziomie, a nie innym. To klucz do zrozumienia tego, dlaczego w zasadzie PS5 nie jest aktualnie dostępne.
Rzuca to także nieco światła na dostępność Xboxa Series X – pomimo podobnych problemów z produkcją, konsola jest dostępna na naszym rynku w większej ilości. Większość elektromarketów posiada ją w swoim asortymencie – czy to w wersji pojedynczej, czy to zestawie np. z monitorem, dodatkowym padem i tak dalej.
Okres pandemii to trudny czas dla handlu międzynarodowego. Wytwarzanie dóbr było utrudnione, dalej zresztą jest, szczególnie w krajach, w których COVID-19 poczynił spore spustoszenie. Fabryki już działają, problemem jest jednak to, że nie są one w stanie spełnić zapotrzebowania, które zostało wygenerowane w obliczu pandemii.
Wielu ekspertów liczyło na to, że zapotrzebowanie na chipy spadnie, bo podczas pandemii miał być obserwowany spadek w większości sektorów sprzedaży. Stało się coś zupełnie odwrotnego – popyt na chipy wzrósł, a ich dostępność już niekoniecznie.
Aktualnie produkcja światowa chipów to przede wszystkim procesory do telefonów, samochodów, komputerów i dopiero gdzieś na szarym końcu konsol. Istnieje wiele sektorów rynku, które muszą być zasilone nowoczesnymi urządzeniami, natomiast konsole to czysta rozrywka. Zresztą kosztowna rozrywka. Sony nie radzi sobie z pozyskaniem odpowiedniej ilości podzespołów od swoich partnerów. Pytanie tylko, czy się stara.
Jednym z zarzutów wobec Sony, który pojawia się wielokrotnie w sieci, jest celowe obniżanie dostępności konsol na rynku. Mają być one kreowane na dobro luksusowe, które jest warte pożądania, a jednocześnie pozostaje w zasięgu finansowym całkiem sporej części populacji. Nie ukrywajmy, około 2300 złotych nie jest wygórowaną ceną za urządzenie, które zdolne jest do przetwarzania gier w rozdzielczości 4K z 60 fps, w zależności od tego, o jakim tytule mówimy.
Jednak nie tylko odpowiednia kreacja tego produktu jest tu problematyczna. Wciąż musimy mieć na uwadze problemy z łańcuchem dostaw. Jeśli więc możliwe byłoby zwiększenie ilości konsol przy wyższym koszcie ich wytworzenia – co prawdopodobnie jest wykonalne – nie byłoby to opłacalne dla samego Sony. Firma produkuje konsole z myślą o sprzedaży gier, nie zaś o zarabianiu z marż, które wiążą się z samym sprzętem.
Konsola to jeden z tych produktów, który nie jest „sztucznie napompowany” marketingiem i opłatami dla sprzedawcy, a może nawet przynosić stratę na samej sprzedaży. Trudno powiedzieć, czy Sony i Microsoft faktycznie tracą na konsolach, jednak prawda jest taka, że koszt stworzenia sprzętu jest naprawdę wysoki. Zwiększanie go przy jednoczesnym utrzymaniu cen – a to jest coś, czego społeczność graczy zdecydowanie pożąda i oczekuje – nie jest możliwe. Zwiększenie ceny skutkowałoby odwróceniem się od firmy pewnej grupy fanów i potencjalnej „przesiadce” na dostępny sprzęt Microsoftu.
Siedzimy w domach, nudzimy się, praca zdalna zajmuje nam sporo czasu – tak wygląda pandemia. Czy to dziwne, że nagle wszyscy postanowili przesiąść się na nową konsolę, by móc się nieco rozerwać w tych trudnych czasach? Pewnie nie – popyt na komputery do gier na samym początku pandemii znacząco wzrósł.
Po premierze nowych konsol wielu graczy przesiadło się na „next-geny” z myślą, że będą w stanie zagrać w gry Triple-A w wysokiej rozdzielczości i niskim kosztem. Z wielu względów to sprzęt Sony wydał się tym osobom bardziej atrakcyjny – PlayStation to bardzo silna marka, która cieszy się ogromnym zainteresowaniem w naszym kraju i na świecie.
Nadmierny popyt, nieadekwatny do możliwości samego produktu – przecież gier na next-geny jest naprawdę mało – nie do końca mógł zostać przewidziany przez analityków Sony. Szczególnie, że w Polsce zainteresowanie konsolami raczej przejawia się już nieco po premierze, kiedy cena ich spadała o 200–300 złotych.
Zdj. główne: pixabay/pexels.com